Hymn UE z wieży ratusza - siedziby Muzeum Podlaskiego w Białymstoku - miał być odegrany z inicjatywy magistratu w południe 10 grudnia - obok miejskiego hejnału odtwarzanego codziennie. Chwilę później przy ratuszu, na Rynku Kościuszki, rozpoczynała się bowiem konferencja prasowa m.in. władz Białegostoku, która była apelem samorządowców do rządu ws. unijnego budżetu.
Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski rozpoczynając spotkanie z mediami określił mianem "skandalu" fakt, że z wieży ratusza nie zabrzmiała "Oda do radości". Mówił, że miasto zwróciło się z prośbą do dyrekcji muzeum, by odegrać i hejnał, i odę; 10 grudnia nie zabrzmiał jednak żaden z tych utworów.
Dyrektor muzeum Waldemar Wilczewski przyznał, że nie zezwolił na odtworzenie z wieży ratusza innego utworu, niż miejski hejnał. "W związku z tym, że Urząd Miejski nie wystąpił wcześniej o zgodę na odtworzenie innego utworu niż hejnał oraz brakiem możliwości weryfikacji utworu przed odtworzeniem go w centrum Białegostoku, zdecydowałem - w trosce o wizerunek instytucji - o uniemożliwieniu odtworzenia utworu bez wcześniejszego odsłuchania go" - napisał w wydanym wtedy oświadczeniu.
Służby prasowe prezydenta miasta - powołując się na informacje Centrum Usług Informatycznych Urzędu Miejskiego w Białymstoku - przekazały, że pracownik muzeum nie chciał najpierw wpuścić pracownika urzędu do budynku tej instytucji, a następnie powiedział, iż nie ma zgody na emitowanie innych treści niż hejnał miasta. Ostatecznie - na kilkadziesiąt sekund przed godziną 12 - wyłączony został prąd.
Następnego dnia prezydent Truskolaski skierował zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przez dyrekcję muzeum przestępstwa m.in. przekroczenia uprawnień. "Działania miały doprowadzić przede wszystkim do ocenzurowania tego, co chce robić prezydent Białegostoku" - mówił wówczas dziennikarzom.
Zawiadomienie dotyczyło m.in. podejrzenia uniemożliwienia wykonywania obowiązków służbowych przez prezydenta miasta, ale też uniemożliwienia skorzystania z własności miasta, jaką są urządzenia do odtwarzania hejnału miejskiego zlokalizowane na wieży ratusza. W zawiadomieniu była też mowa o możliwości narażenia bezpieczeństwa pracownika magistratu, który był na wieży, do której prowadzą schody, w momencie, gdy zniknęło zasilanie elektryczne.
Zawiadomienie trafiło do Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe, która - po przeprowadzeniu postępowania sprawdzającego - odmówiła wszczęcia śledztwa. Oceniła bowiem, że nie ma znamion czynów zabronionych, o których jest mowa w zawiadomieniu.
Jak powiedział w poniedziałek PAP szef tej prokuratury Wojciech Zalesko, ustalenia śledczych są takie, że budynek muzeum nie jest własnością samorządu miejskiego, do tego żadna część tego budynku nie jest wynajmowana przez magistrat. Dodał, że - jak wynika z tych informacji - Urząd Miejski w Białymstoku nie partycypuje w żadnych kosztach utrzymania obiektu, a urządzenia (do odtwarzania hejnału) są na wieży "bezumownie".
Dodał, że w przypadku zarzutu narażenia pracownika, który był tam, gdy wyłączony został prąd, aby można było mówić o takim przestępstwie, narażenie zdrowia czy życia musi być "bezpośrednie" a nie hipotetyczne; w ocenie śledczych, w tym przypadku tak nie było.
Postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa nie jest prawomocne. Możliwość zaskarżenia ma zarówno prezydent, jak i pracownik, który był na wieży. Prezydent Truskolaski powiedział PAP, że prawnicy urzędu będą analizowali uzasadnienie prokuratury i dopiero wtedy będzie podjęta decyzja o ewentualnym zażaleniu. (PAP)
Autor: Robert Fiłończuk
Źródło: Skandal w Białymstoku. Spór o próbę odtworzenia hymnu UE - śledztwa nie będzie