Koszmar Michała i jego bliskich rozpoczął się na początku tego roku. W styczniu 13-latek trafił na SOR, bo rozbolał go brzuch, miał biegunkę, był odwodniony i słaby. Na początku wydawało się, że to zwykła jelitówka, ale szybko okazało się, że chodzi o guzy nowotworowe i to ogromne. U Michała stwierdzono chłoniaka Burkitta z przerzutami do wątroby i klatki piersiowej.
Szybkie leczenie sprawiło, że wydawało się, że Michał pokonał raka. Ten jednak powrócił po zaledwie dwóch miesiącach. Tym razem guz pojawił się na jelicie i chłopiec znowu musiał wrócić do szpitala. - Guz cały czas się powiększa, więc dla Michała to bardzo niebezpieczne. On ogólnie czuje się nieźle, jest chodzący, ma ze sobą komputer, więc prawie cały czas gra – mówi nam pani Renata, mama chłopca.
Lekarze przekonują, że Michałowi może pomóc terapia CAR-T. Problem w tym, że jej koszt to blisko 2 mln zł. - Dla niego to jest ostatnia deska ratunku. Wiadomo, że z tymi terapiami, a szczególnie z leczeniem nowotworów, jest różnie, ale my nie mamy innego wyjścia. Michaś wykorzystał standardowe leczenie proponowane u nas w kraju. Terapia CAR-T jest refundowana, ale tylko dla białaczek. My musimy za nią zapłacić – dodaje mama Michała.
Rodzina i bliscy uruchomili zbiórkę pieniędzy dla Michała. Do tej pory udało się zebrać ponad 600 tys. zł, ale dużo więcej jeszcze brakuje.