- Chwała chłopakom, bo musieliśmy się jakoś pozbierać przed tym meczem. Mieliśmy własne problemy, ale przyjechaliśmy do Łodzi z wiarą. Mecz nam się nie ułożył, bo bramkę straciliśmy na początku drugiej połowy, co po raz kolejny nam się przytrafiło i musimy nad tym popracować - powiedział po spotkaniu Leszek Ojrzyński, trener Korony.
Kielczanie rzeczywiście przegrywali od 48. minuty po trafieniu Hansena. Zaledwie sześć minut później wyrównał jednak Kyryło Petrov, a wynik meczu w 78. minucie ustalił Jewgienij Szykawka. Oznacza to, że Korona wciąż jest czwarta w tabeli, ale do drugiego miejsca, które daje bezpośredni awans do ekstraklasy, traci już tylko cztery punkty.
- Patrzymy dalej w przyszłość. Jeszcze będziemy walczyć, bo wciąż mam nadzieję na bezpośredni awans. Zbliżyliśmy się do Widzewa. Ta przewaga wciąż jest duża, ale zostały jeszcze cztery kolejki, więc na pewno będzie ciekawie - przekonuje Leszek Ojrzyński.
Kolejny mecz kielczanie zagrają w sobotę. Na Suzuki Arenie podejmą Górnika Polkowice.