O możliwość przyjmowania miłośników białego szaleństwa błaga między innymi park rozrywki w Krajnie.
- Chcemy pokazać rządzącym jak wielką krzywdę wyrządzają zarówno branży jak i narciarzowi - mówi Daniel Kozioł z podkieleckiego ośrodka. - Zabójstwem dla branży jest przedłużanie zamknięcia stoków. Stoki pokazały, że nie są punktami zapalnymi. Są o tyle bezpieczne, że narciarz zwykle jest ubrany w kominiarkę, rękawiczki. Ponadto, dekalog narciarza zabrania jazdy komuś „na ogonie”, więc dystans jest zachowywany – zapewnia Daniel Kozioł.
Dodaje, że w innych częściach obiektu również istnieje możliwość wymuszenia reżimu sanitarnego.
Zimowe ośrodki są zdruzgotane.
- Naszą sytuację ciężko nazwać dramatyczną. Stoimy nad przepaścią - mówi Daniel Kozioł z parku w Krajnie.
Opowiada, że małe ośrodki w mało popularnych regionach jak województwo świętokrzyskie już wcześniej musiały włożyć w działalność dużo pracy i co roku wiele inwestować w nowe obiekty, by utrzymywać zainteresowanie turysty.
- Właściciel naszego ośrodka już właściwie wyczerpał wszystkie swoje możliwości. Jesteśmy na łasce odraczania rat w bankach i negocjacji w urzędach – opowiada Daniel Kozioł.
Czy ośrodki wpuszczą na stoki narciarzy wbrew woli rządzących? Tego na razie nie wiadomo. Wiadomo, że najbliższe decyzje polityków dla wielu z branży będą kluczowe.