Dla Korony to z pewnością nie najlepszy moment. Żółto-czerwoni od dłuższego czasu nie potrafią wygrać meczu w PKO BP Ekstraklasie i wylądowali już w strefie spadkowej. Przed wyjazdem do Łęcznej zapowiadali, że jadą na pojedynek pucharowy z Górnikiem z pokorą i szacunkiem dla rywala, ale chcą awansować do kolejnej rundy. Rzeczywistość okazała się jednak bardzo brutalna.
Trener Leszek Ojrzyński dokonał kilku zmian w składzie kieleckiego zespołu. Od pierwszych minut w Łęcznej zagrali m.in. bramkarz Marceli Zapytowski, Jacek Kiełb czy Adam Frączczak. Mimo to przewagę mieli zawodnicy pierwszoligowego Górnika, którzy już do przerwy stworzyli sobie kilka dogodnych okazji do zdobycia gola.
Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Korona zawodziła, a gospodarze szukali swojej szansy na wyprowadzenie decydującego ciosu. Sztuka ta udała im się tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego. Nieźle do tej pory broniącego Zapytowskiego pokonał Hubert Sobol. Kielczanie już się nie podnieśli i odpadli z Pucharu Polski.
Już w najbliższą sobotę o godz. 20 Korona w 14. kolejce PKO BP Ekstraklasy zmierzy się na wyjeździe z liderem tabeli Rakowem Częstochowa.