- Zawsze byliśmy z żoną otwarci do ludzi. Tym bardziej, że prowadzimy dom weselny. W tej chwili jest taka sytuacja, że tych imprez nie ma dużo, dodatkowo będzie Wielki Post. A nawet jeśli trzeba by było coś zorganizować, to sala jest dostępna, bo nie ma na niej łózek. Zajęty mamy tylko hotel – zaznacza Zygmunt Mika.
Do dyspozycji uchodźców są przestronne pokoje, w których są łazienki czy telewizory. Mają też zapewnione wyżywienie.
- Początek wiadomo, że był trudny. Pojawiały się łzy w oczach, szczególnie gdy te panie zajmowały już pokoje. Teraz jest już jednak lepiej. Mamy ładny teren, jest plac zabaw dla dzieci, są miejsca do spacerowania i stawy. Można chociaż na chwilę zapomnieć o wojnie – przekonuje właściciel obiektu we Wrocieryżu.