Spotkanie pani Zofii z kontrolerami nie należało do najprzyjemniejszych. Nie pomogły tłumaczenia, powoływanie się na zmianę, o której informowały bez mała wszystkie media w mieście, a nawet pokazywanie potwierdzenia przelewu.
Zwróciłam im uwagę, że nie znają przepisów. Stwierdziły, że jestem - może nie dosłownie - bezczelna. Zostałam osaczona, a kontrolerka wypisała mi mandat. Czułam zażenowanie, wstydu nie czułam, bo za ten bilet zapłaciłam. Te kontrolerki były nastawione na to, że już zarobiły te pieniądze. Taka arogancja, buta. Przyszły z urządzeniem, "cyk" nie działa, nie ma pani biletu, złodziej numer jeden - stwierdza.
Ponieważ pani Zofia nie miała przy sobie dowodu osobistego, jej tożsamość musiał potwierdzić patrol policji stacjonujący przed rosyjską ambasadą przy pl. Słowiańskim.
Sprawę postanowiła zbadać firma realizująca kontrole w pojazdach MPK.
Zostało wdrożone postępowanie wyjaśniające. Kontrolerki zostały poproszone o złożenie pisemnych wyjaśnień - wyjaśnia Marcin Bonisławski z ZW Renoma.
Przyjrzał się jej również Zarząd Transportu Publicznego.
Najprawdopodobniej doszło do błędu w systemie. Kontrolerzy są każdorazowo szkoleni ze zmian. Czekamy na wyniki raportu firmy kontrolerskiej. Jest tylko jedno rozwiązanie tego problemu. Ten mandat zostanie na pewno anulowany. Mamy nadzieję, że w przyszłości nie będzie dochodziło do takich sytuacji - wyjaśnia Sebastian Kowal z ZTP.
Pasażerka liczy, że urząd wyciągnie konsekwencje wobec kontrolerek. Sebastian Kowal dodaje, że na mówienie o ewentualnych karach jest za wcześnie, a kontrolerki w tej sprawie zadziałały rutynowo. Zapewnia że pisemna decyzja dotycząca anulowania mandatu powinna dotrzeć do pani Zofii w ciągu najbliższych kilku dni.