Czwartkowa konferencja prasowa zwołana przez dyrektor szpitala przerodziła się w karczemną awanturę. Pojawił się na niej reprezentujący inwestora adwokat, który przekonywał, że wstrzymanie lotów przez Lotnicze Pogotowie Ratunkowe nastąpiło przed posadowieniem w sąsiedztwie szpitala niemal 30-metrowego żurawia. Renata Godyń-Swędzioł, dyrektor "Narutowicza" stwierdziła, że przedstawiciel dewelopera mija się z prawdą, bo z maila LPR-u wynika, że loty zostały wstrzymane właśnie ze względu na obecność żurawia.
Ryszard Kryj-Radziszewski zarzucił szefowej lecznicy, że ta nie poinformowała spółki, że Szpital pełni kluczową rolę w walce z pandemią. Stwierdził też, że ta odmawiała spotkań z przedstawicielami dewelopera. Te słowa spotkały się z ostrym sprzeciwem szefowej szpitala, która nazwała je kłamstwem. Jak powiedziała wiąsze placówki czterokrotnie spotkały się z przedstawicielami dewelopera. Dwukrotnie w siedzibie "Narutowicza" i dwukrotnie via internet.
Przedstawiciel dewelopera zapewnił, że spółka jest gotowa wykonać projekt i przebudować lądowisko, tak by powstający blok nie zakłócał lotów śmigłowców. Stwierdził, że także w tym przypadku dyrekcja szpitala wykazuje się brakiem dobrej woli. Renata Godyń-Swędzioł stwierdziła, że jej opór nie wynika ze złej woli. Na takie rozwiązanie nie pozwalają przepisy.
Niewykluczone, że spór ma swoje źródło w urzędniczej pomyłce. Obie strony w krótkim odstępie czasu otrzymały bowiem prawomocne pozwolenia na realizację swoich inwestycji. W 2007 roku pozwolenie na budowę lądowiska uzyskał szpital, rok później Wydział Architektury i Urbanistyki UMK zgodził się na postawienie bloków w sąsiedztwie szpitala.
Mecenas Kryj-Radziszewski przyznaje, wprost, że winą za bałagan należy winić magistrackich urzędników, którzy w obu postępowaniach nie uwzględnili jako strony władz szpitala i spółki.
Obecnie służby wojewody i nadzór budowlany sprawdzają legalność budowy. Zdaniem władz szpitala przez 10 lat na jej terenie nie wykonywano żadnych prac, co przemawiałoby za wygaszeniem pozwolenia na budowę, które ważne jest przez 36 miesięcy. Sprawą wykluczających się pozwoleń na budowę rozpatrywał już Wojewódzki Sąd Administracyjny, który skierował ją z powrotem do wojewody.
Polecany artykuł: