Protestujący skandowali antyputinowskie hasła, odczytali też rezolucję do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Dokument wzywa europejskich przywódców do zawieszenia rozmów o współpracy i partnerstwie z reżimem Putina i sankcji personalnych wobec rosyjskich oligarchów.
Inaczej nie można, w Rosji dzieją się rzeczy niepokojące, zatrważające, wręcz skandaliczne. Więc trzeba protestować. Mamy to szczęście, że jesteśmy w Krakowie, a nie w Moskwie, gdzie protesty mogą kosztować ludzi bardzo wiele - powiedział Nikita Kuznetsov, jeden z organizatorów protestu.
17 stycznia rosyjskie władze zatrzymały opozycjonistę, a później sąd aresztował go na 30 dni, najprawdopodobniej areszt zostanie przedłużony. Represje wobec dysydenta wywołały falę protestów w rosyjskich miastach. Reżim Putina uznał je za nielegalne. Wielu aktywistów jest bitych i poddawanych represjom.
Ten proces Nawalnego był farsą. "Rozprawa" odbywała się na posterunku policji, złamane zostały wszelkie standardy państwa prawa - relacjonował Kuznetsov.
Wśród manifestantów nie zabrakło Półek i Polaków, którzy chcieli wyrazić swą solidarność z Rosjanami.
Z Krakowa do Moskwy jest daleko, ale historia zna symbole, które odgrywały wielkie znaczenie. Nawet jeśli tu zebrała się garstka ludzi, to jest to istotne. Jestem apolityczna, ale myślę, że są sprawy ważne, jak prawo, także do wyrażania swoich poglądów. Oglądamy obrazki z Rosji, na których widać, że tam nie mają takiej możliwości. Trzeba doceniać, że możemy mówić wprost i przekazywać tam energię. Tu chodzi wolność. Walczymy o to samo, nasze ostatnie protesty pokazały, że mimo covid możemy protestować. Nawalny jest pewnym symbolem rosyjskiej opozycji - mówili uczestnicy.
Po proteście na pl. Marii Magdaleny, część uczestników zapowiedziała przejście na pl. Biskupi, by zamanifestować przed znajdującym się tam Konsulatem Federacji Rosyjskiej.
