Petycja skierowana do prezydenta Aleksandra Miszalskiego dotyczy skrzyżowania ulic Lubicz, Basztowej i Westerplatte. Jak tłumaczy Krzysztof Kwarciak, ciężko jest znaleźć jakiś argument za zmuszaniem ludzi do schodzenia pod ziemię.
Najpierw trzeba zejść po kilkudziesięciu stromych i śliskich schodach, a potem na przechodniów czeka długi i obskurny korytarz, którego spory fragment ze względu na dużą ilość bohomazów pokrywających ściany mógłby być idealną scenografią dla filmów gangsterskich. Dochodzące do skrzyżowania ulice są stosunkowo wąskie, widoczność jest dobra, a ruch samochodów został tutaj mocno ograniczony. Gdyby były wyznaczone przejścia naziemne to można by w minutę znaleźć się po drugiej stronie ulicy i to byłoby duże ułatwienie dla osób, które mają problem z przemieszczaniem się - mówi autor petycji, Krzysztof Kwarciak.
Aktywista podkreśla, że utworzenie przejść jest możliwe, bo ulica w tym miejscu jest dosyć wąska, widoczność jest dobra, a ruch samochodowy jest ograniczony. Miasto odpowiada, że przyjrzy się sprawie. Największym problemem jest fakt, że jest węzeł przesiadkowy - mówi Michał Mikołajczyk, dyrektor Wydziału Miejskiego Inżyniera Ruchu:
Wyznaczenie takich przejść naziemnych spowoduje, że skrócimy perony tramwajowe, przez co spadnie też przepustowość komunikacji zbiorowej. Patrząc, że mamy tam 120 przejazdów na godzinę to może to spowodować duże utrudnienia, szczególnie, że te przejścia są zlokalizowane na rozjazdach tramwajowych - wyjaśnia Michał Kowalczyk z MiR.
Według postulującego Krzysztofa Kwarciaka przykładem podobnej i udanej rewolucji jest wyznaczenie przejścia na ulicy Pawiej czy przy Jubilacie, które na prośbę mieszkańców przywrócono 10 lat temu.
