Jak przekonuje prof. Stanisław Kłęk, chirurg onkolog, zastępca dyrektora do spraw lecznictwa Narodowego Instytutu Onkologii w Krakowie, dramatycznie spadła liczba wykonywanych badań diagnostycznych, przez co mniej pacjentów zgłaszało się do lekarzy specjalistów. Niestety ci, którzy już trafili do gabinetu onkologa często zrobili to zbyt późno.
O ile np. w roku 2019 można było powiedzieć, że 50-60 proc. pacjentów zgłaszało się w stadium I i II, a 40 proc. w stadiach III i IV, no to teraz panad 50 proc. zgłasza się w tych bardziej zaawansowanych stadiach. Oczywiście wszystko zależy od nowotworu, bo nie jest tak np. w raku piersi, ale już w raku jelita grubego, raku żołądka czy mięsakach obserwujemy taki trend. Dla pacjentów to jest tragedia - stwierdza.
Dodaje, że w takich przypadkach terapia ogranicza się często wyłącznie do leczenia paliatywnego, znoszącego część objawów, ale nie ma szans na wyleczenie choroby.
Potwierdza to dr Joanna Streb, wojewódzki konsultant w zakresie onkologii klinicznej.
Nie powiedziałabym, że mamy zapaść. To zbyt daleko idące sformułowanie, ale rzeczywiście jest sytuacja, w której wszystko się wydłużyło, dostępność jest utrudniona, chociażby ze względu na zachorowalność na COVID. Obserwujemy wzrost zachorowalności i coraz częściej pacjentów w wyższym stadium zaawansowania choroby - mówi.
Według danych NFZ, w niektórych województwach w kwietniu i w maju liczba badań diagnostycznych, wykonywanych pod kątem wykrywania raka piersi spadła o 90 proc. W przypadku raka szyjki macicy o 60 proc. NFZ porównał dane z trzech województw z analogicznym okresem w roku 2019.
Prof. Klęk przypomina, że na konsultację onkologiczną nie jest wymagane skierowanie od lekarzy POZ. Dlatego pacjenci zaniepokojeni swoim stanem zdrowia, powinni nie zwlekając wybrać się do poradni onkologicznej.
Jeśli jesteście świadkami ciekawego wydarzenia w Waszej okolicy, piszcie do nas i ślijcie zdjęcia na [email protected]!
Źródło: Onkologia w czasach zarazy. Mniej badań, mniej pacjentów, większe problemy