Gonitwa protestujących z policją na ulicach Krakowa. Uczestnicy niedzielnego strajku kobiet ścigali się z funkcjonariuszami krakowskich służb, żeby ci nie byli w stanie zablokować pochodu. Ten ostatecznie dotarł przed tak zwany Biały Domek, czyli Drugi Komisariat Policji przy ulicy Lubicz. W Stanie Wojennym przetrzymywano tam krakowskie opozycjonistki. Policjanci przeszli wtedy do spisywania uczestników manifestacji.
W osiemdziesiątym k**** roku tu byłam a wy co? Kolesie z PiS-em co robicie? Jesteście po prostu chłopcami ubranymi w granatowe ubranka! Zdejmij orła, załóż kaczkę - grzmiała do policjantów była opozycjonistka, która recytowała im zapisy konstytucji o prawie do odmowy wykonania rozkazu sprzecznego z dobrem obywatela.
Funkcjonariusze pozostali jednak niewzruszeni i bezwzględnie realizowali swoje polecenia służbowe w formie spisywania kolejnych uczestników manifestacji.
Zamiast służby państwowej, która ma na celu bronić porządku publicznego, zdrowia i życia obywateli oraz ich bezpieczeństwa Panowie się stali bojówką polityczną - mówił do policjantów jeden ze spisanych przez nich uczestników protestu.
Funkcjonariusze próbowali zabraniać naszemu reporterowi relacjonować protest.
Pan nie przeszkadza w interwencji! Przeprowadzamy interwencję więc odsuwa Pan mikrofon - mówił do naszego reportera funkcjonariusz - on jest z prasy, ma prawo do tego - mówiła w tym samym czasie spisywana przez owego funkcjonariusza kobieta.
W proteście wzięło udział około tysiąca osób. Policja spisała kilkadziesiąt z nich, ale nie zatrzymała nikogo. Uczestnicy byli spisywani nawet wtedy, kiedy protest już się zakończył i próbowali wracać do domów.