Powodem inflacja i jej skutki. – Dlatego najbardziej w tym roku schodzą małe i średniej wielkości świerki srebrne – mówi nam pan Andrzej z Lublina, sprzedawca żywych drzewek na jednym z lubelskich jarmarków.
Ceny trzeba było podnieść, ale nie na tyle, żeby odstraszyć klienta. Za średniej wielkości drzewko zapłacimy ok. 80-100 zł. W zeszłym roku między 50-60. – To niewiele więcej, biorąc pod uwagę ogólny wzrost cen ozdób świątecznych i wszechobecną drożyznę – uważa mężczyzna.
Co schodzi najbardziej? – Średniej wielkości choinki oraz klasyka świąteczna i na to stawiamy – dodaje. – Oprócz tego ręcznie robione ozdoby, jemioła, wianki – wylicza. Tu cena zależy od rodzaju czy wielkości. Jak mówi, w zasadzie widzi niewielkie różnice w cenach w porównaniu do zeszłego roku.
Za jedną gałązkę jemioły zapłacimy...złotówkę. Za pęczek 10 zł. Z dużą i pięknie udekorowaną kulę 60 zł. Jest jeszcze świeże sianko prosto z wiejskiej zagrody za całe 3 zł.
Według sprzedawcy obroty spadły. – Minimalnie musiałem podnieść ceny, ale sprzedaż jest marna – mówi. – Wycinamy na przykład mniej drzewek. Z tego co się mówi, ludzie kupują chętniej sztuczne odpowiedniki albo tną drzewa na dziko – słyszymy od sprzedawców z bazarku na Ruskiej w Lublinie.
Według badań, ponad 60 proc. Polaków wyda mniej w tym roku na święta. Główny Urząd Statystyczny wskazuje, że najbardziej podrożało jedzenie: w tym ryby, mięso, pieczywo, słodycze i nabiał. Więcej trzeba zapłacić też za usługi gastronomiczne i hotelarskie w czasie świąteczno-noworocznym.
Polecany artykuł: