Teraz do wyboru jest też kilka książek. Według pytanych przez nas mieszkańców Lublina, takie postulaty to tylko teoria. Poza tym więcej pracy dla nauczycieli. - Z czegoś trzeba dzieci przecież uczyć, a wiadomo, że ten podręczniki jest forsowany teraz - słyszymy.
- Nawet gdyby nauczyciel chciał uczyć z innych źródeł, to więcej pracy. Pensje są niskie. Oczywiście ja będąc na miejscu nauczyciela, bez dwóch zdań wybrałabym inny podręcznik - komentuje jedna z mieszkanek Lublina.
- Zachęcam do zapoznania się z życiorysem prof. Roszkowskiego. To uczciwy człowiek. Ludzie mówią i komentują, nie wiedząc co i kogo - podkreśla lublinianin. - Absolutnie się z tym nie zgadzam. To czysta propaganda rządu. Nie dziwi mnie więc treść podręcznika - odpowiada inna mieszkanka. - Ufam nauczycielom. Mam dziecko w szkole i mam nadzieję, że nie będę musiała sama sprawdzać tego, czego się uczy - dodaje.
- Edukacja coraz bardziej będzie pozwalała sobie na przeciąganie linii - słyszymy. - Zastanawiam się też, ilu nauczycieli będzie chciało w wolnym czasie przygotowywać się do zajęć. Z drugiej strony mają za to płacone, choć czasami bez podręcznika może być trudno - mówi młoda kobieta.
A jak to wygląda w praktyce? Jak dodaje nauczycielka jednej z lubelskich szkół, książka prof. Roszkowskiego jest nie tylko mocno ideologiczna, ale i droga. Nauczyciele więc rezygnowali i rezygnują z podręcznika.
- Jestem wychowawcą i mogę powiedzieć, że nauczyciele bardzo rzadko z tego korzystali - mówi. - Wymogi były jednak takie, że książka ma być - dodaje. A czy była? Rodzice książki nie chcieli jednak kupować, bo była też za droga. - W końcu wyszło na to, żeby przetrzymać do końca roku i żeby było cokolwiek na temat historii - mówi nauczycielka.
Jak sobie radzić bez książek? - Szukano książek np. z czwartej klasy, bo nauczycielka wymyśliła sobie temat z tego zakresu. Rozmijało się wszystko - słyszymy. - Opierano się w większości na notatkach - opisuje wychowawczyni.
Buntowała się też sama młodzież. - Korzystać trzeba było z tego co było. Ostatecznie trzeba było ustąpić. Nastolatki wiedzą co się dzieje. Byli przeciwni, że chodziło o narzucenie im treści i ugruntowanie pewnych postaw, zwłaszcza ci, którzy znają się na historii - opowiada.
Historia i teraźniejszość to nowy przedmiot, który jest obowiązkowy dla wszystkich uczniów szkół ponadpodstawowych.
Wprowadzony został w zeszłym roku w miejsce wiedzy o społeczeństwa. Obejmuje zagadnienia z WOS-u i historii najnowszej od 1945 do 2015 roku w zakresie podstawowym.