Do tej pory pacjenci skazani byli na klasyczne operacje, przez co ryzyko powikłań i nawrotów choroby było większe. Od tego roku jednak NFZ dopłaca do nowoczesnych zabiegów, co pomóc ma przede wszystkim osobom starszym czy z chorobami towarzyszącymi.
– Tego typu małoinwazyjne metody chcemy wprowadzać z myślą o naszych pacjentach. Gwarantują one większe bezpieczeństwo, mniejszą możliwość powikłań, a po zabiegu także szybszy powrót do normalnego funkcjonowania – potwierdza prof. Krzysztof Pyra z Zakładu Radiologii Zabiegowej i Neuroradiologii, jeden z inicjatorów projektu w SPSK4.
Kula lodu niszczy guz
Używana metoda opisywana jest jako kula lodu. Za chwilę do tego wrócimy. Przede wszystkim oznacza jednak krótszy pobyt w szpitalu i szybszy powrót do zdrowia. Na czym polega? W onkologii mówimy o bardzo skutecznym i nieinwazyjnym usuwaniu zmian nowotworowych.
Poprzez stosowanie niskich temperatur w czasie zabiegu guz nerki nie jest wycinany, ale niszczony za pomocą właśnie niejako zbitej kuli lodu.
– Najpierw pod kontrolą USG odnajdujemy zmianę, po czym nakłuwamy ją igłami służącymi do krioablacji. Kontrolnie wykonywana jest tomografia komputerowa bez kontrastu pozwalająca sprawdzić precyzyjność położenia igieł. W momencie, gdy stwierdzimy, że jest ona poprawna, rozpoczynamy krioablację – opisuje procedurę urolog Paweł Buraczyński z Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej.
Temperatura sięga nawet minus 40 stopni. W przypadku niektórych zabiegów może być i niższa. – Dzięki wykorzystaniu zamrożonego gazu szlachetnego – argonu. Powstaje tzw. „kula lodu”, której formowanie możemy kontrolować stale dzięki tomografii. Samo zamrażanie guza trwa ok. pół godziny – dodaje lekarz.
Innowacyjny proces potwierdza też pacjent. – Wzięli mnie na tomograf. Dostałem znieczulenie miejscowe. Nacięli mnie. Zrobili chyba dwie dziurki. Wprowadzili dwie sondy i...zamrażali – mówi 52-letni pan Artur Chudziak.
SPSK4 pionierem w Lublinie
Zabieg dla pana Artura okazał się zbawienny. Mężczyzna urodził się z jedną funkcjonującą nerką, w której niedawno wykryto guz.
– Jakby mnie operowali tradycyjnie, mogliby mi wyciąć całą nerkę. Operacja mogłaby wiązać się więc z usunięciem tego organu, a takiego ryzyka nie chciałem podejmować – tłumaczy pacjent, który do lubelskiego szpitala przyjechał ze Stalowej Woli.
Tu dodać warto, że szpital przy Jaczewskiego jest nie tylko jedynym w Lublinie ośrodkiem wykonującym ten typ zabiegu, ale i jedną z nielicznych placówek w Polsce. – Zgłaszałem się do Rzeszowa, ale tam nie robili tych zabiegów – mówi pacjent.
– Lublin był najbliższym miastem, w którym mogłem być operowany. Zabieg odbył się przy mojej pełnej świadomości. Całość trwała ok. godzinę – dodaje pacjent. – Jak na razie czuję się świetnie. Zaledwie cztery godziny po wstałem i poszedłem do łazienki. Na drugi dzień chodziłem i normalnie mogłem jeść – słyszymy.
Praca zespołowa
Zabieg krioablacji może być wykonany z wykorzystaniem kriosond śródoperacyjnych pod kontrolą obrazu laparoskopowego lub torakoskopowego, a także przezskórnie pod kontrolą USG lub tomografii komputerowej, co gwarantuje wysoką precyzję umieszczenia igły.
Po ludzku oznacza to współpracę lekarzy i pracowników wielu dyscyplin: urologów, radiologów i anestezjologów.
W Polsce co roku na raka nerki choruje ok. 5 tys. osób. W ostatnich latach obserwowany jest jednak znaczny wzrost liczby chorych, co ma związek z większą niż dawniej liczbą wykonywanych badań obrazowych oraz wydłużeniem życia społeczeństwa.