Jak zaznaczają rodzice, z którymi udało nam się porozmawiać w jednym z lubelskich supermarketów, ceny są zdecydowanie wyższe, a już rok temu porażały i przerażały.
– Zeszyty i to te tańsze kosztują po 6-10 zł za sztukę. Bloki po kilkanaście złotych. I tak za wszystko. Potrzebne są farby, plastelina, przybory do matematyki. Po kilka-kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt złotych za sztukę – mówi jedna z mam. – Na szczęście mam jedno dziecko – wzdycha.
Sposoby na szkolną drożyznę? – Plecak z zeszłego roku. Robię tak, żeby niektóre rzeczy przetrwały chociaż dwa sezony. Plecak czy piórnik. Niektóre się psują i zużywają, to choćby kredki i długopisy – tłumaczy jeden z rodziców. – Oczywiście wiele trzeba też kupić nowych, np. strój na WF czy ciapy – dodaje.
Czy można robić zakupy na raty? – Można, mam zamiar kupić część rzeczy na ostatnią chwilę, ale to tylko uzupełnienie zapasów – śmieje się pani Ania, mama nastolatka.
– Bo płacić trzeba regularnie i przez cały rok. To różne składki, wycieczki i opłaty. Niezależnie od typu szkoły i wielkości portfela – mówią rodzice, których stać na prywatną placówkę.
– Wszędzie jest drogo – dodają.
Bo jak tłumaczą rodzice, wyprawka szkolna to nie tylko przybory i książki. – To także nowe ubrania i bielizna, kosmetyki, ale i różne przedmioty, które służą dziecku jako pomoce do nauki w domu – słyszymy. – A to trzeba coś wymienić w pokoju, bo się zepsuło, a to kupić nowy telefon czy lampkę, a to opłacić dodatkowe lekcje – mówi jeden z ojców. – Szkoła to wieloletnia inwestycja – dodaje.
I dotyczy wszystkich. – Nasze dziecko dopiero zaczyna. Korzystamy z rządowych dopłat, a już jesteśmy spłukani – mówią nam rodzice sześciolatka. – Wydaliśmy na to, na co musieliśmy, a dopłaciliśmy ok. 400 zł, nie stać nas – dodają.
Polecany artykuł: