Warmińsko-mazurskie: Stoki narciarskie domagają się otwarcia. "Czujemy się wystawieni do wiatru"
Jeden z najbardziej znanych ośrodków narciarskich w północnej Polsce - Kurza Góra - szykował się do ponownego otwarcia stoków od poniedziałku (18 stycznia), kierując się zapowiedzią rządu, że zamknięcie potrwa do 17 stycznia. Jednak po najnowszym ogłoszeniu przedłużenia obostrzeń, rozgoryczenie operatorów narciarskich wzrosło. Przestój spowodowany obowiązkowym zamknięciem stoku każdego dnia przynosi straty rzędu wielu tysięcy złotych.
Czytaj też: Olsztyn: Szykuje się POWSTANIE GASTRONOMÓW. Kilkanaście lokali zapowiada otwarcie
Ośrodek narciarski w Kurzej Górze przygotowywał się starannie do sezonu narciarskiego od jesieni, ale z rozpoczęciem naśnieżania zwlekał, dopóki rząd nie ogłosi zasad działania. Dlaczego? Ponieważ naśnieżanie jest decyzją pociągającą za sobą wydatki rzędu kilkuset tysięcy złotych.
– Nasz ośrodek wyposażony jest w dwie nowoczesne tzw. fabryki śniegu, które w przeciwieństwie do tradycyjnych armatek śnieżnych, pozwalają na naśnieżenie stoku nawet przy dodatnich temperaturach – mówi Sebastian Pawłowski, prezes Kurzej Góry. – Decyzję o rozpoczęciu naśnieżania podjęliśmy po informacji rządu ogłoszonej w ostatnich dniach listopada o uruchomieniu stoków narciarskich. W trzy tygodnie później rząd wycofał się z obietnicy złożonej branży narciarskiej i wprowadził zakaz działania wszystkich wyciągów aż do końca stycznia. To było zagranie nie fair!
Kurza Góra poniosła wydatki na naśnieżanie, ośrodek został pozbawiony przychodów z tytułu działania wyciągów narciarskich, które w ostatnich latach zostały zasilone niebagatelnymi inwestycjami. Oprócz tego ośrodek zainwestował także w przygotowanie infrastruktury związanej z bezpieczeństwem zdrowotnym – idąc w ślad za zaleceniami służb sanitarnych zakupiono płyny dezynfekujące, przeszkolono wszystkich pracowników, nie przeprowadzono redukcji zatrudnienia. Dodatkowym, znaczącym kosztem był zakup specjalnych kominów narciarskich z zabezpieczeniem antywirusowym ViralOff. Przy zakupie określonego karnetu narciarz otrzymywał takie użyteczne zabezpieczenie w prezencie.
- Czujemy się wystawieni do wiatru i dzisiaj możemy jedynie liczyć straty – mówi prezes Pawłowski. - Dlatego otwarcie stoków w dniu 18 stycznia jest jedyną szansą na przetrwanie branży. Domagamy się tego mówiąc jednym głosem z gminami w południowej Polsce. Jednocześnie uważamy, że niesprawiedliwe jest ograniczanie pomocy finansowej państwa dla gmin górskich – nasza działalność przecież niczym się nie różni od działalności ośrodków narciarskich w Beskidach czy Tatrach