Do zdarzenia doszło w zeszły piątek. To była pierwsza interwencja w tej rodzinie. Chociaż wcześniej nie było niebieskiej karty, kobieta poinformowała policjantów, że mąż znęca się nad nią od dwóch lat.
Po zapoznaniu się ze sprawą, mundurowi zdecydowali o wydaniu agresorowi nakazu opuszczenia, wspólnie zamieszkałego z żoną lokalu i zakazu zbliżania się do niego, na określoną odległość. Priorytetem dla policjantów było zapewnienie kobiecie i jej dzieciom bezpieczeństwa w domu. W praktyce oznaczało to, że oprawca mógł zabrać ze sobą z tego lokalu rzeczy osobiste. Zgodnie z prawem mężczyzna nie może wrócić do mieszkania przez 14 dni, a w uzasadnionych przypadkach okres ten może zostać przedłużony przez sąd - mówi Marta Mróz z poznańskiej policji.
Jeśli agresor złamie którekolwiek postanowienie grozi mu kara aresztu, ograniczenia wolności lub grzywny.
Policjanci odwiedzają tę kobietę i sprawdzają, czy mąż nie wrócił do domu. Jak na razie mężczyzna stosuje się do tego zakazu. W trakcie interwencji została założona niebieska karta, a zebrane materiały zostały przekazane do oceny prokuraturze. To ona zadecyduje, jakie zarzuty postawić mężczyźnie i czy stosować wobec niego jakieś dalsze środki zapobiegawcze.
Nareszcie role się odwróciły i to nie ofiara przemocy musi uciekać, a policjant ma dobre narzędzia do działania, mówi Magdalena Górska, pełnomocniczka prezydenta Poznania do spraw interwencji lokatorskich
Odbiera klucze sprawcy. Przekazuje mu informacje o wolnych miejscach np. w noclegowniach, ośrodkach dla bezdomnych. W nowej ustawie nie ma przestrzeni na myślenie o sprawcy. Jestem przekonana, że będzie mnóstwo głosów: "No tak, ale to mieszkanie to własność agresora. Taka "własność" dotyczy jednak także tej drugiej strony, czyli ofiary. Ta ustawa to ogromna zmiana - osoby, doświadczające przemocy, będą miały odwagę i będą wiedziały, że jest po co zgłaszać akty przemocy. Wcześniej było wiadomo, że i tak w krótkim czasie nie będzie można nic z tym zrobić.
Nowe przepisy obowiązują od 30. listopada.