Telazjoza jest groźną chorobą powodowaną przez nicienie. Pasożyty te żyją w gałkach ocznych m.in. przeżuwaczy, powodują u nich ślepotę, zaburzenia ruchu i w konsekwencji śmierć. Telazjoza trapi część bieszczadzkiej populacji żubrów, a dokładnie stada żyjące w zachodniej części gór.
Choroba jest silnie inwazyjna, bo przenoszą ją muchy, których nie sposób wyeliminować ze środowiska, a leczenie żubrów w stanie dzikim jest niemożliwe. Obserwacje z ubiegłego roku donosiły o kilkunastu osobnikach z widocznymi zmianami, spowodowanymi przez telazjozę, a po roku liczba osobników szacowana jest już na około 40. Choroba rozprzestrzenia się szybko, od jednego chorego żubra zarażają się średnio cztery kolejne.
Zdaniem naukowców, konieczne jest rozpraszanie populacji, czyli przesiedlanie żubrów w inne miejsca. Jednak nie zawsze jest taka możliwość, ponieważ tworzenie nowych stad z linii nizinno-kaukaskiej (taką mamy w Bieszczadach) w innych krajach jest trudne, gdyż nie ma zbyt wielu chętnych na przyjęcie zwierząt i dalsze opiekowanie się nimi. Jedynym zainteresowanym państwem była Rumunia, gdzie której do tej pory na koszt Lasów Państwowych przetransportowano siedem bieszczadzkich żubrów.
Należy podkreślić, że z roku na rok w Bieszczadach (podobnie, jak i w całej Polsce) przybywa żubrów, obecnie żyje ich tam łącznie 668 w stanie dzikim (z czego 326 to osobniki z subpopulacji zachodniej). Co roku w Bieszczadach przychodzi na świat ok. 100 żubrów.
Żubry w Polsce na początku XX wieku były gatunkiem praktycznie wymarłym. Staraniem naukowców, przyrodników i leśników odtworzono ich populację na bazie ledwie 12 osobników ocalałych w hodowlach (stąd charakterystyczne dla chowu wsobnego problemy m.in. z odpornością).
W Polsce żubrów przybywa, obecnie żyje ich u nas ponad 2200, z czego ponad 90 proc. w stadach na wolności, a na całym świecie jest ich ok. 8500. Można powiedzieć, że dziś co czwarty żubr jest Polakiem.