To było stracie dwóch ekip, które w ostatnich tygodniach mają bardzo dobry okres. Oczywiście bezsprzecznym faworytem tego spotkania była drużyna z Poznania, która aktualnie jest liderem polskiej Ekstraklasy, ale ekipa gospodarzy, czyli Stal Mielec nie przegrała żadnego spotkania w ostatnich czterech kolejkach, a trener Adam Majewski przed meczem zapowiadał, że jego zespół nie ma nic do stracenia i będzie walczył w tym meczu o zwycięstwo.
Jednak od pierwszej minuty inicjatywę w tym meczu przejęła drużyna z Poznania, która wychodziła wysokim pressingiem i bez problemu konstruowała kolejne ofensywne akcje. Na szczęście gospodarzy, swojego dnia nie miał snajper „Kolejorza”. Mikael Ishak marnował sytuację za sytuacją do tego stopnia, że kibicom z Poznania mogło się wydawać, że zamiast bramkostrzelnego napastnika, w jego koszulce po boisku biega np. Denis Thomalla.
Ale i bez niego drużyna Macieja Skorży zafundowała mielczanom prawdziwy rollercoaster. Na skrzydłach szaleli Adriel Ba Loua i Jakub Kamiński, a Pedro Tiba dyrygował całą drużyną Lecha, rozrzucając piłki i kierując akcjami Poznaniaków. Najlepszym podsumowaniem są w tym przypadku statystyki tego spotkania. Lech oddał 30 strzałów na bramkę Strączka, z kolei Stal spróbowała tylko 5 razy kopnąć w kierunku bramki Filipa Bednarka. Kolosalna różnica.
Bramkarz bohaterem Stali
Bohaterem Stali bez wątpienia był dzisiaj Strączek. Bronił wszystko, a jedyny błąd popełnił prz wyjściu do wrzutki Pereiry. Poza tym bronił znakomicie. A już prawdziwym zwieńczeniem tego występu była interwencja z ostatniej minuty, w której popisał się kapitalnym refleksem i zwinnością. Był to najpewniejszy punkt Stali w całym meczu, a jeśli będzie utrzymywał tak wysoką formę to niewykluczone, że ze Stalą Mielec pożegna się już w tym okienku transferowym. Jego usługami zainteresowanych jest kilka znanych zespołów, w tym kluby z włoskiej Seria A.
Źródło: Stal wytrzymała napór poznańskiej lokomotywy. Bohaterem meczu Rafał Strączek