Jak komentuje dyrektor Gdańskiego Ogrodu Zoologicznego, Michał Targowski, pandę zauważył jeden z rowerzystów. "Przyjechał do nas i poinformował, że na wysokości kapliczki na ulicy Spacerowej jest dosyć dziwne zwierzątko. Od razu ruszyliśmy, by ją złapać" - dodał.
Schwytanie pandy okazało się nie lada wyzwaniem.
Pandy małe mają słodkie pyszczki. Ma się wrażenie, że cały czas chcą być tylko przytulane. Tu jednak zobaczyliśmy jej prawdziwą naturę i ostre zęby. Pracownik, który próbował ją złapać, mimo naprawdę grubych, ochronnych rękawic, odczuł jej ząbki
- dodaje Targowski.
Pandy małe na co dzień zamieszkują górskie rejony Azji. Są wszystkożerne, więc prawdopodobnie mała uciekinierka poradziłaby sobie w trójmiejskim lesie.
- Ona mogłaby przetrwać na dworze naprawdę ciężką zimę. Pandy małe żyją na południu Chin, tu temperatury w nocy spadają do nawet -20 stopni Celsjusza. Te zwierzaki mają bardzo grube futro, takie podwójne, więc ona na pewno dałaby sobie radę - zaznacza Targowski.
Panda mała to gatunek zagrożony wyginięciem, a jej populacja wciąż maleje.
- Jako gatunek zagrożony panda mała jest objęta programami ochrony. Dlatego więc dobrze, że do nas wróciła, bo strata byłaby niepowetowana. Wszystko się szczęśliwe zakończyło - konkluduje Targowski.