Przydomek Matka Boska Szopienicka nadali ci, którzy nie byli przychylni jej działalności. Na początku uważała go za obraźliwy. "Miałam jeden cel: badać jak największą ilość dzieci. Chciałam namówić jak największą ilość laboratoriów, które mogły mi zrobić jakąś ilość badań. I posyłałam dzieci regularnie" – mówiła później o swojej działalności doktor Jolanta Wadowska-Król.
W 1974 roku zaczęła badać dzieci z Szopienic pod kątem ołowicy. Wyniki badań przeraziły ją i odkryła, że ma do czynienia wręcz z epidemią. A ołowica była ciężką chorobą – opóźniała rozwój dzieci, towarzyszyło jej wiele dolegliwości.
"Chciała, żeby ludzie dowiedzieli się, jaka krzywda stała się dzieciakom z Szopienic. Nie jest wcale tak, że każdy z nas jest kowalem własnego losu. Ponieważ życie tych ludzi potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby urodzili się nawet nie w innym mieście, a po prostu w innej dzielnicy Katowic" – mówi Magdalena Meicher, autorka książki "Doktórka od familoków".
"Dzieci mieszkające w sąsiedztwie Huty Metalin i Żelaznych w Szopienicach, gorzej się rozwijały, były słabsze, mniejsze, bardziej chorowite. Były problemy z nawracającą niedokrwistością, przewlekłe bóle głowy, bóle brzucha, zaparcia, biegunki, wiele innych też objawów zdrowotnych, takich jak upośledzenie intelektualne, ponieważ ołów niestety uszkadza układ nerwowy i obniża IQ" – słyszymy w audio reportażu "Polska na ucho".
Huta była własnością państwa i w obliczu propagandy PRL-u, takie stwierdzenie, że huta truje dzieci, że odpowiada za to, że są chore, było bardzo dużą odwagą. W związku z tym dr Wadowska-Król doskonale zdawała sobie sprawę, że ryzykuje bezpieczeństwem swoim, dzieci, rodziny
Jolantę Wadowską-Król wspomina także jej wnuczka Agnieszka Cygan, która podkreśla, że chciałaby, żeby Polacy wiedzieli, kim była jej babcia.
Nigdy nie mówiła o swoich pacjentach inaczej niż moje dzieci. "Wszystkie moje dzieci musiały być przebadane. Nieważne czy mnie zamkną, czy nie, wszystkie moje dzieci musiały być przebadane, wywiezione do sanatoriów, w bezpieczne miejsca".
"W każdej chwili tak naprawdę do drzwi gabinetu mogła zapukać milicja i aresztować ją za podburzanie ludu, rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji czy niszczenie socjalistycznej gospodarki - stwierdza Agnieszka Cygan.
Całego podcastu posłuchacie, klikając w baner poniżej.